Za oknem pada śnieg, ślisko niemiłosiernie. Mróz szczypie w nosy.
Mikołaj z wielkim worem biega od domu do domu. Młodsza latorośl stwierdziła, że nie dostałam prezentu bo... nie chodzę do przedszkola. No cóż nie chcieli mnie przyjąć w tym roku . Coś tam mówili, że niewymiarowa i trochę pomarszczona czy coś takiego. Hi, hi, hi. Ale to nic bo u mnie był w tym roku
troszkę wcześniej (z reszta bardzo podobny do mojego ślubnego) i
przyniósł mi wspaniały prezent. Mąż przerobił mi starą maszynę do szycia
na super maszynę do kręcenia rurek. Cudo!!! Rączki nie bolą, tylko
troszkę muszę popracować nad techniką. Ale to betka:) Z nowych rurek
szybciutko zrobiłam sobie stroik na okno
Powiesiłam go na oknie, gdzie wiszą już światełka. Niestety jak na oknie widać wianuszek to nie widać światełek, a
jak widać światełka - znika stroik - samo życie - fotograf do luftu.